Tag-Archive for » Świadectwo «

26.01.2016 | Autor:

Po ośmiu latach bezskutecznych starań o dziecko, oddaliśmy sprawę Bogu i … dał nam nowe życie! Alleluja! Bardzo jesteśmy szczęśliwi i chcemy się tym dzielić z całym światem! Jesteśmy pewni, że to nie jakiś zbieg okoliczności, ale prawdziwie dar od Boga, który był poprzedzony konkretnymi obietnicami. Mnóstwo ludzi wspierało nas modlitwą, za co bardzo dziękujemy.

Ale po kolei. W trakcie tych ośmiu lat próbowaliśmy niemal wszystkiego: przeróżnych lekarzy, naprotechnologię, dwie kliniki niepłodności. Odpuściliśmy dopiero, gdy wszelkie metody się wyczerpały i została już tylko ostatnia propozycja nowoczesnej medycyny: in-vitro. Na to świadomie się nie zdecydowaliśmy.

W międzyczasie i tak już straciliśmy cierpliwość i zrobiliśmy kurs przygotowujący do adopcji dziecka. Mając przed sobą dwu, trzyletnią perspektywę oczekiwania na adopcję, stwierdziliśmy, że wykorzystamy ten czas inaczej. W 2011 roku wyjechaliśmy do Niemiec. Tu się adopcja okazała praktycznie niemożliwa, ale wciąż przyświecał nam plan: „wkrótce wrócimy do Polski i wtedy adoptujemy dzieci”. Okazało się, że w życiu nie ma przypadków. Wszystkie dotychczasowe wydarzenia na pewno były i są po coś. Dopiero na obczyźnie znaleźliśmy dla siebie chrześcijańską wspólnotę małżeństw, dzięki której zbliżyliśmy się do Boga. A raczej to Bóg przyciągnął nas do Siebie.

To między innymi właśnie dzięki naszej ekipie małżeństw wzrastaliśmy i nadal wzrastamy w wierze. Skutkiem tego było nasze postanowienie: oddajemy nasz problem Grota Mlecznaniepłodności w ręce Boga. Tylko On wie, jak i co dobrego z tej naszej historii można jeszcze ulepić.  Czytaj dalszą część wpisu »

Kategoria: Świadectwa małzonków  | Tagi:  | Skomentuj
20.10.2015 | Autor:

Agatka1-300x225ŚWIADECTWO VIOLETTY I TOMASZA 

6 grudnia 2013 r. w Dzień Św. Mikołaja dostaliśmy najpiękniejszy prezent –  nowe życie – naszą córeczkę Agatkę. Może to przypadek – symboliczny był też moment poczęcia się Agatki – święta Wielkanocne – symbol nowego życia. A wszystko dzięki naprotechnologii.

Ale zanim życie przyniosło nam taki prezent był i przykry czas. 9 lat temu zachorowałam na jedną z tysięcy chorób nieuleczalnych, autoimmunologicznych – toczeń układowy. Niby się na nią nie umiera, ale podstępność jej odbiera z roku na rok siły i radość życia. Leczenie jej polega jedynie na wyciszeniu systemu immunologicznego przez podawanie pacjentowi głównie sterydów. Był to czas ciągłych nawrotów choroby.

Należę do pacjentów którzy nie poddają się biernie terapiom ale zadają pytania. Przez te lata próbowałam szukać przyczyny tak nagłego osłabienia stanu zdrowia. Czytaj dalszą część wpisu »

Kategoria: Bez kategorii  | Tagi:  | Skomentuj
06.07.2015 | Autor:

Kiedy prawie 5 lat temu stojąc z mężem przed ołtarzem przysięgaliśmy sobie miłość, wierność… oboje wiedzieliśmy, że bardzo chcemy mieć dzieci.  Zaraz po ślubie zaczęliśmy starania o upragnione maleństwo.  Minął miesiąc, drugi, trzeci, kolejne… i nic.  Zaczęliśmy się obawiać, że coś może być nie tak.  I było. Chodząc do tzw. specjalistów wszyscy oferowali nam jedynie in-vitro dając 30% szans na poczęcie. Z wielu względów na in-vitro się nie zdecydowaliśmy więc pozostał nam smutek, płacz, żal, pytanie dlaczego my i próbowanie pogodzić się z tym, że nie dane nam będzie cieszyć się rodzicielstwem. Kiedy pomału emocje opadały i zaczęliśmy się godzić z rzeczywistością w jednym z programów tv zobaczyliśmy materiał o Naprotechnologii. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego by nie spróbować ? Co nam szkodzi ? I poszliśmy. Na początek spotkanie informacyjne, później wprowadzające….. w listopadzie 2012 r rozpoczęliśmy przygodę z Naprotechnologią. Wiele spotkań z  instruktorem modelu Creighton, Panią Agnieszką, długie rozmowy, codzienne obserwacje pomagające poznać nam cykle naszej płodności.  Po pierwszej wizycie u Pana Doktora wyszliśmy z plikiem zaleceń, czekała nas długa i żmudna diagnostyka, ale nie poddaliśmy się. Po cichu wierzyłam, że się uda i całkowicie poddałam się zaleceniom Pana Doktora. Nie dyskutowałam, nie zamęczałam pytaniami – działałam 😉  W grudniu 2014 roku urodził się nasz syn, nasz cud, nasz największy skarb. Janek jest zdrowym, radosnym chłopcem co chyba najbardziej cieszy rodziców.  Cieszę się i jestem dumna z siebie i z męża, że  mimo wielu momentów załamania nie poddaliśmy się. Dziś jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie 😉 Wszystkim parom życzymy tak szczęśliwego zakończenia.

Dziękujemy wszystkim za wsparcie, dobre słowo, a przede wszystkim za modlitwę.

M i M  z Wrocławia

06.02.2015 | Autor:

Franus-300x200W sierpniu 2014 r. na świat przyszedł nasz długo oczekiwany synek Franek. Synuś urodził się siłami natury i jest zdrowy, co dla rodziców chyba jest najważniejsze. Starania o naszego upragnionego potomka rozpoczęliśmy w 2009 r. W żadnym gabinecie, do którego trafialiśmy, nie postawiono nam jednoznacznej diagnozy, a miesiące, następnie lata mijały, a my nadal byliśmy we dwójkę.
Ostatecznie kierowano nas na in vitro. To od znajomych usłyszeliśmy o Naprotechnologii i zdecydowaliśmy się spróbować ten ostatni raz. Leczenie podjęliśmy w Lublinie w październiku 2013 r., a we Wrocławiu prowadzeni byliśmy przez instruktorkę modelu Creighton panią Agnieszkę. Pan Doktor podczas pierwszej wizyty po obejrzeniu stosów badań, jakie ze sobą przywieźliśmy, stwierdził: „wygląda na to, że u Państwa problem należy delikatnie dotknąć”. Jak się później okazało, słowa pana doktora podczas tej pierwszej wizyty okazały się prorocze. Już dwa miesiące później w Boże Narodzenie okazało się, że jestem w ciąży. Nasze szczęście nie znało wówczas granic. Teraz jesteśmy szczęśliwymi rodzicami i patrzymy z dumą na rosnącą pociechę. Sami także jesteśmy z siebie – można powiedzieć – dumni, bo nie poszliśmy na tzw. łatwiznę, ale podjęty przez nas trud został wynagrodzony cudownym synem. Wiemy, że poszliśmy właściwą drogą… Dziękujemy wszystkim za wsparcie i modlitwę.

Małżeństwo z Wrocławia