04.06.2012 | Autor:

W ostatnim roku w Polsce wiele się mówi o NaProTechnology. Jest ona obecna w świecie już blisko 30 lat, w Europie – od około 10 lat, a w Polsce dopiero zaczyna być dostępna. Cóż to takiego i czym różni się od metod tzw. wspomaganego rozrodu? Okazuje się, że jest to po prostu nowa dziedzina medycyny. Lekarz naprotechnolog kończy szkolenie oferowane przez Instytut Pawła VI  w Nebrasce (USA) prowadzony przez prof. Thomasa Hilgersa, a diagnozując i lecząc stosuje znane w dzisiejszej nowoczesnej ginekologii metody diagnostyczne i lecznicze, tak wobec kobiety jak i mężczyzny.

 

Czym zatem NaProTechnologia się wyróżnia, dlaczego legitymuje się wysoką skutecznością w leczeniu niepłodności i uzyskiwaniu poczęcia w naturalny sposób w akcie współżycia małżonków?

Przyjrzyjmy się tradycyjnemu postępowaniu ginekologicznemu w różnych problemach klinicznych. Lekarz zwykle uzyskuje informację o cyklach menstruacyjnych  pacjentki – a więc głównym przedmiocie swej diagnostyki i leczenia –  na podstawie wywiadu, retrospektywnie, odwołując się jedynie do pamięci pacjentki. Na podstawie takich danych ustala zarówno diagnostykę jak i leczenie pacjentki, standartowo i bez potwierdzenia zakładając, że w 14 dniu cyklu zachodzi u niej owulacja, a wszystkie pozostałe ważne zjawiska cyklu również zachodzą w standartowych, założonych a’priori dniach. Wychodząc z tego założenia lekarz zleca badania np. hormonalne – znów w standartowych dniach cyklu, takich samych dla wszystkich pacjentek.

Tymczasem – jak wynika z badań naprotechnologicznych – owulacja zachodzi 14 dnia cyklu  jedynie u 13,5% zdrowych kobiet! Fizjologicznie bowiem do owulacji dochodzi w bardzo różnym dniu cyklu u każdej kobiety i w każdym z jej cykli – niekoniecznie w 14 dniu, jak zwykliśmy powszechnie zakładać w trakcie zwykłej diagnostyki i terapii ginekologicznej. Dzień owulacji jest sprawą indywidualną nie tylko dla każdej kobiety, ale i każdego jej cyklu osobno, zależnie od różnych czynników. To samo obserwujemy w odniesieniu do długości trwania prawidłowego cyklu, dla którego przebiegu ogromną wagę mają m.in. szczególne cechy fazy poowulacyjnej. Taka zmienność jest normalną cechą fizjologii kobiecego cyklu, stąd wniosek, że nie można ustawiać leczenia i diagnostyki hormonalnej tak samo dla wszystkich pacjentek oraz wszystkich jej cykli.

Powyższe fakty oznaczają np., że u pacjentki, u której owulacja zaszła parę dni wcześniej niż w zakładanym 14 dniu cyklu – wykonanie badania np. progesteronu w standartowym 22 dniu cyklu przypada już na spadek krzywej stężenia tego hormonu – i przez to daje fałszywie zaniżony wynik, sugerujący niedobór progesteronu.

Ta sama sytuacja ma miejsce w przypadku leczenia: dla przykładu wdrożenie suplementacji progesteronu (w przypadku jego rzeczywistego niedoboru) w 2 fazie cyklu powinno mieć miejsce po owulacji. W tym celu zaleca się wszystkim pacjentkom jednakowo stosowanie tego leku od 16 dnia cyklu. Tymczasem dla adekwatnego postępowania należałoby najpierw każdorazowo potwierdzić przebytą owulację i wdrożyć leczenie po niej – w  przypadku bowiem, gdy owulacja zajdzie u tej pacjentki np. w 17 dniu cyklu – wdrożenie progesteronu w 16 dniu spowoduje zablokowanie owulacji.

Na powyższym przykładzie widać, że tradycyjna ginekologia porusza się w cyklu kobiecym jakby po omacku. W rzeczywistości nie możemy bowiem prawidłowo i adekwatnie ustawić leczenia hormonalnego pacjentki, lub nawet wykonać prawidłowo badań hormonalnych, nie znając szczegółowo przebiegu każdego cyklu estrogenowo – progesteronowego danej kobiety. Dla prawidłowej diagnostyki i leczenia należałoby bowiem w każdym cyklu u każdej pacjentki potwierdzić np. dzień owulacji (lub inne oceniane zjawisko), i dopiero na tej podstawie ustalić postępowanie. Sytuacja taka powinna powtórzyć się w każdym następnym cyklu – gdyż u każdej kobiety każdy jej kolejny fizjologiczny cykl ma prawo przebiegać inaczej. Niestety – uzyskanie takich danych jest w tradycyjnej ginekologii poprostu niemożliwe z powodów technicznych i ekonomicznych – wymagałoby częstych, nawet codziennych badań obrazowych i laboratoryjnych, których nie udźwignie żadna klinika.

Wyobraźmy więc sobie, jaką rewolucją byłoby wynalezienie niedrogiej metody obiektywnego stwierdzania zjawisk zachodzących w każdym z cykli pacjentki-  np. omawianej powyżej owulacji! Nareszcie pozwoliłoby to na prospektywne uzyskiwanie rzeczywistych danych. Znając bieżący przebieg aktualnych  zjawisk w cyklu kobiety moglibyśmy wpisać się z badaniami diagnostycznymi w konkretny cykl danej pacjentki i uzyskać adekwatne, rzeczywiste wyniki. Oczywiście potrzebny byłby także odpowiednio wyszkolony lekarz lub zespół lekarzy, który będzie potrafił prawidłowo wykorzystać informacje dostarczane przez taką metodę, i odpowiednio dostosować swoje postępowanie do uzyskanych wyników.

Otóż taka metoda diagnostyczna została opracowana. Tym właśnie m.in. wyróżnia się naprotechnologia – zastosowaniem takiej nowatorskiej metody obiektywnego monitorowania zjawisk zachodzących w cyklu pacjentki i dostosowaniem postępowania zarówno diagnostycznego, jak i leczniczego do każdego indywidualnego cyklu pacjentki. Powyższą metodę diagnostyczną nazwano Modelem Creightona, natomiast całość takiego postępowania medycznego nazwana została NaProTechnology – czyli Technologią Naturalnej Prokreacji. (NaPro, NPT).

Dzięki takiemu postępowaniu oczywiście nieporównywalnie wzrasta rzetelność i trafność diagnostyczna, a co za tym idzie – adekwatność i skuteczność leczenia. Dla przykładu – częstość tzw. „niepłodności idiopatycznej” (czyli niepłodności o nieznanej przyczynie) stwierdzanej w tradycyjnej ginekologii wynosi aż 17-20%  (wg danych Kliniki Endokrynologii Ginekologicznej AM w Poznaniu), gdy tymczasem przy zastosowaniu postępowania naprotechnologicznego – diagnozę niepłodności idiopatycznej otrzymuje już tylko około 5 % pacjentów. (dane Instytutu Pawła VI w Nebrasce).

MODEL CREIGHTONA

Czym konkretnie jest Model Creightona (CrMS)? Jest to wystandaryzowany i nowoczesny sposób samoobserwacji przez kobietę biomarkerów jej cyklu miesiączkowego w celach diagnostycznych, opracowany w Uniwersytecie Creightona w ramach poszukiwania obiektywnej naukowej metody uzyskiwania danych o cyklu kobiecym. Model ten jako jedyny zapewnia wyszkolonemu lekarzowi obiektywne dane medyczne, które wraz z dokładnymi badaniami dodatkowymi (laboratoryjnymi i obrazowymi) służą zarówno do diagnostyki, jak i ustalenia celowanego leczenia. Model Creightona, jako punkt wyjścia diagnostycznego, stanowi natomiast zaledwie jeden z elementów w naprotechnologii, będącej z kolei całością postępowania medycznego.

 

Podstawową  cechą stanowiącą o unikalności Modelu Creightona jest przede wszystkim fakt osiągnięcia jej wystandaryzowania i obiektywizacji. Inne współczesne metody samoobserwacji i rozpoznawania płodności mają tę wadę, że przez swą różnorodność i subiektywność obserwacji  nie są w stanie zapewnić w pełni obiektywnych i porównywalnych wyników, stanowiących twarde dane medyczne, a także nie pozwalają na prowadzenie porównawczych badań naukowych. W przypadku Modelu Creightona wypracowano międzynarodową ścisłą standaryzację zarówno biomarkeru, kryteriów jego obserwacji i zapisu, nauczania, jak i w zakresie medycznej weryfikacji uzyskanych danych – dzięki czemu wyniki są obiektywne i porównywalne między sobą, i to niezależnie od kraju, w jakim je uzyskano. Otworzyło to ogromne możliwości przeprowadzania szeroko zakrojonych porównawczych badań naukowych dotyczących przebiegu cyklu miesiączkowego na niespotykaną dotąd skalę, które w korelacji z różnorodnymi badaniami dodatkowymi dostępnymi we współczesnej medycynie, pozwalają na potwierdzenie lub zanegowanie poczynionych spostrzeżeń oraz nieosiągalną dotąd precyzję diagnostyki zaburzeń zdrowia ginekologicznego kobiet.

 

Na dzień dzisiejszy wypracowano Model potwierdzony tysiącami szczegółowych badań hormonalnych i obrazowych, przetestowany na tysiącach pacjentek, który może być z powodzeniem stosowany w każdym kraju, i dzięki któremu dokonano spostrzeżeń i odkryć dających początek całej gałęzi medycyny, jaką jest właśnie naprotechnologia.

Model Creightona może być stosowany nie tylko do diagnostyki i ustalenia celowanego leczenia. Z powodzeniem stosowany jest również w planowaniu poczęcia. Wśród zdrowych małżeństw z normalną płodnością – 76 % osiąga poczęcie w 1 cyklu, stosując się do informacji uzyskanych z Modelu Creightona. W 3 cyklu poczęcie uzyskuje już 90% małżeństw, a 98% małżeństw w 6 cyklu. Model ten może być stosowany również do odłożenia poczęcia (efektywność teoretyczna- 99,5%, efektywność praktyczna- 96,8%), a także określania czasu poczęcia.

 

NaProTECHNOLOGY

Naprotechnology”  (NaPro, NPT) to skrót od Natural Procreative Technology, co tłumaczone jest jako„wsparcie naturalnej rozrodczości”. Jest to całość medycznego postępowania diagnostyczno-leczniczego. W postępowaniu tym nic nie narzucamy biologii pacjentki, lecz wczytujemy się w jej bieżący cykl, wyłapujemy zaburzenia i korygujemy je, wspierając naturalną płodność adekwatnym leczeniem i np. umożliwiając naturalne poczęcie, jeśli to jest celem leczenia. W NaProTechnology wystandaryzowany zapis obserwacji cyklu jest pierwszym i bardzo ważnym elementem diagnozy ewentualnego problemu, który jest przyczyną braku poczęcia lub problemów z utrzymaniem wczesnej ciąży. Obecnie już na podstawie samych kart obserwacji biomarkerów Creightona – które, jak wspomniano, są zaledwie etapem wstępnym diagnostyki –  można wykryć kilka zaburzeń, np. potencjalną niepłodność, zaburzenia poziomu progesteronu, nieprawidłowe krwawienie zawsze wymagające diagnostyki, czy zagrażające poronienie, którego przyczyny możemy spróbować zdiagnozować jeszcze przed poczęciem, a przez to znacznie obniżyć ryzyko jego wystąpienia  zależnie od jego przyczyn.

 

Istotna jest niemalże każda informacja, którą można odczytać z karty cyklu. Wszystkie dostarczają lekarzowi cennych informacji, które trudno byłoby uzyskać w inny sposób. W następnym etapie, jeśli to konieczne, lekarz wdraża dalszą diagnostykę zawsze skorelowaną z cyklem kobiety, taką jak badanie poziomu hormonów, badania ultrasonograficzne czy laparoskopowe. Do postawienia prawidłowej diagnozy zaburzeń ginekologicznych potrzebna jest obserwacja co najmniej trzech cykli miesiączkowych skorelowana z celowanymi badaniami dodatkowymi.

Naprotechnologia i Model Creightona są ze sobą związane przez cały czas trwania procesu diagnostyczno – leczniczego, dzięki czemu uzyskiwana jest nieosiągalna dotychczas adekwatność postępowania w każdym indywidualnym przypadku. Wdrażane leczenie – jak już wspomniano – zawsze jest ściśle skorelowane z cyklem, a zarazem dalsza obserwacja cyklu służy monitorowaniu postępów w leczeniu. Przykładowo w trakcie stymulacji jajeczkowania Klomifenem jako możliwe i znane  powikłanie polekowe zawsze może  pojawić się zanik śluzu płodnego – co skutkuje brakiem efektu w postaci zapłodnienia. Bez obserwacji biomarkerów nie da się takiego powikłania zauważyć i zniwelować.

W dalszym etapie leczenia, jeśli to konieczne, NaPro posługuje się najnowocześniejszymi rozwiązaniami chirurgii ginekologicznej, jeśli trzeba zajmuje się również leczeniem mężczyzny.

Naprotechnology więc to współczesne i naukowe podejście do zdrowia rozrodczego kobiety, które skupia się na włączaniu najlepszych współczesnych technologii i osiągnięć medycznych do wspierania naturalnego cyklu pacjentki lub w celu jego odtworzenia. Stosowane technologie w większości są obecne we współczesnej medycynie, lecz naprotechnologia stosuje również niektóre takie technologie, które jeszcze nie zostały włączone do powszechnego zastosowania medycznego. Wykluczone jest natomiast stosowanie jakiejkolwiek antykoncepcji. NaPro pomaga nie tylko małżonkom borykającym się z niepłodnością, pomaga też tym, którzy nie mają problemu z poczęciem ale z utratą dziecka wskutek wczesnego poronienia (tzw. nawykowe poronienia). Jeśli powiedzie się poczęcie, NaPro wiele uwagi poświęca monitorowaniu ciąży i zapewnieniu pomyślnego jej przebiegu aż do urodzenia się dziecka.

Naprotechnologia nie jest więc żadnym ziołolecznictwem ani różdżkarstwem, jak się czasem słyszy –  lecz rzetelną i nowoczesną medycyną.

Chirurgiczna NaProTechnology.

Na osobne omówienie zasługuje chirurgia naprotechnologiczna, czyli zabiegowa część tej dziedziny – która również ma swoje odrębności oraz sukcesy. Naprotechnolodzy skupiają się na rozwijaniu i doskonaleniu chirurgii plastycznej miednicy małej – dziedziny zaniedbanej, która zaczęła przeżywać swój schyłek w momencie pojawienia się m.in. technik sztucznego wspomagania rozrodu, czyli ok 30 lat temu. Obecnie lekarze naprotechnolodzy kończą subspecjalizację z rekonstrukcyjnej chirurgii plastycznej miednicy małej i nadrabiają lata zaległości w badaniach dotyczących tej dziedziny, wykorzystując postępy we współczesnej medycynie. Wśród przykładów metod i technik stosowanych w chirurgicznej naprotechnologii, należy wspomnieć o laserowym leczeniu endometriozy, o metodach  leczenia rozległych zrostów, operacjach udrażniania jajowodów, o unowocześnionej technice klinowej resekcji jajników w PCO, czy olaparoskopii „bliskiego kontaktu”.

 

Near Contact Laparoscopy – czyli laparoskopia „bliskiego kontaktu” – jest techniką wciąż udoskonalaną. Jest to wyjątkowo dokładny  sposób przeprowadzania laparoskopii zarówno diagnostycznej jak i leczniczej, opartej na zastosowaniu bardzo dużych powiększeń poprzez specjalne laparoskopy z lupą, oraz poprzez powiększenie obrazu video. Taki sprzęt, wraz z mikrochirurgiczną techniką operacyjną, pozwala na tak bliskie i szczegółowe oglądanie badanych narządów i powierzchni, że ujawnione zostają drobne, pomijane dotychczas w klasycznej laparoskopii zmiany chorobowe. Specjalny protokół laparoskopii zapewnia dokładne badanie wszystkich okolic i szczegółów anatomicznych.

Ponowne laparoskopie przeprowadzone metodą „bliskiego kontaktu”, u pacjentek, u których wcześniejsze klasyczne laparoskopie wykonane w różnych ośrodkach nie stwierdziły odchyleń od normy, w większości ujawniły konkretne zaburzenia. W badaniu przeprowadzonym przez prof. Hilgersa – u 89,1% pacjentek ujawniono ogniska endometriozy, u 4,4% – chorobę zrostową miednicy, zaś tylko u 6,5% – potwierdzono prawidłowy obraz miednicy.

Kolejną  innowacją jest modyfikacja wprowadzona w zakresie badania HSG, które prof. Hilgers rozwinął opracowując technikę selektywnego HSG. Jest to badanie pojedyńczych jajowodów osobno, dzięki czemu unika się skurczu ich mięśniówki sugerującego niedrożność – i przez to fałszywego wyniku. Badanie połączone jest z pomiarem ciśnienia w jajowodach, oraz przeprowadzeniem dodatkowych badań lub zabiegów w razie potrzeby. 

W Polsce na dzień dzisiejszy nie ma dostępu do selektywnej HSG, jednak szpitale często już dysponują odpowiednim sprzętem potrzebnym do wykonania tego prostego zabiegu, co stwarza nadzieje na jej dostępność.

Następne ważne wyzwanie chirurgii naprotechnologicznej to prewencja zrostów pooperacyjnych w miednicy małej. W tym celu stosowane są przez naprotechnologów nowe techniki, modyfikacje, sprzęty i materiały pozwalające na sprostanie temu wyzwaniu. Zaplecze to, wciąż rozwijane i poddawane krytycznej ewaluacji, połączone z niemniej ważną tzw. kulturą operacyjną – pozwoliło naprotechnologom uzyskać znaczące osiągnięcia w tej dziedzinie, które są na bieżąco publikowane. Ilustracją powyższych osiągnięć jest kwestia leczenia PCO (zespołu policystycznych jajników), w przypadku którego można mówić o wątpliwym „postępie” w ginekologii na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Jak wiadomo, zespół PCO znacznie upośledza możliwość poczęcia, lecz nie jest to jedyny negatywny efekt choroby: związane z nią zaburzenia hormonalne skutkują w dalszej perspektywie innymi niekorzystnymi zmianami ogólnoustrojowymi, w tym procesami nowotworowymi. W latach 50-tych PCO leczono głównie operacyjnie poprzez klinową resekcję jajników. Skuteczność takiego leczenia, mimo dość starych technik, wynosiła aż 66% ciąż, nie wspominając o normalizacji stanu hormonalnego pacjentek. W latach 70-tych wynaleziono i zaczęto szeroko stosować Klomifen, osiągając skuteczność jedynie 30% ciąż, przy niewyrównanym stanie hormonalnym pacjentek. Jednakże postępowanie takie utrzymano, m.in. ze względu na duży odsetek uzyskanych owulacji u pacjentek – które jednak nie  kończyły się poczęciami. Drugim powodem utrzymania leczenia Klomifenem była znaczna zrostotwórczość stosowanej wtedy techniki operacyjnej. W 1996 r wprowadzono techniki IVF (zapłodnienia in vitro), uzyskując w PCO efekt w postaci już tylko 25,4% ciąż. W 2001 r, po kilku latach stosowania IVF, ogólną skuteczność tej techniki w PCO szacuje się na 23,1%.  Jak widać ten „postęp” daje coraz gorsze efekty, pomijając nadal niewyrównany stan hormonalny pacjentki, czyli niewyleczenie choroby podstawowej.  W związku z tym prof. Hilgers „wrócił do korzeni” – tzn operacyjnego leczenia PCO, i wraz z zespołem pracował nad taką modyfikacją tej operacji, by dzięki obecnemu postępowi w medycynie wyeliminować podstawową jej wadę – tzn. znaczącą zrostotwórczość.Obecnie stosowana w naprotechnologii zmodyfikowana operacja klinowej resekcji jajników osiąga znów wysoką skuteczność w uzyskiwaniu poczęć –ok 70% – przy minimalnej ilości pojedyńczych zrostów w kontrolnej laparoskopii, oraz – co ważne – normalizuje stan hormonalny pacjentki. 

Kolejny przykład to problem niedrożności jajowodów. Jeszcze w 1978 r. podstawowym postępowaniem w tym schorzeniu było leczenie mikrochirurgiczne, cechujące się 29% skutecznością. W 2001 r po 20 latach stosowania technik IVF, uzyskuje się wynik 27,5%, a więc podobny, co oznacza, że nie zdołano poprawić skuteczności. Przewaga leczenia mikrochirurgicznego polega na tym, że doprowadzając do wyleczenia choroby podstawowej daje ono pacjentce szansę na zajście w ciążę w sposób naturalny i wielokrotnie, w każdym jej cyklu, natomiast IVF (In Vitro) ma efekt jednorazowy. Tu znów prof. Hilgers postawił na rozwój, badanie i doskonalenie technik operacyjnych, a tym samym nadrabianie zaległości medycyny w tej dziedzinie. W wyniku tych prac dziś naprotechnolodzy potrafią z powodzeniem przeprowadzać operacje udrażniania jajowodów zwłaszcza w ich odcinku proksymalnym w taki sposób, by nie zwiększać ryzyka wystąpienia ciąży pozamacicznej.

Endometrioza to inna choroba będąca dziś jednym z głównych powodów do kierowania pacjentki na procedurę IVF. W 1981r po leczeniu chirurgicznym uzyskiwano efektywność 53,9% ciąż, natomiast w 2001 roku w wyniku technik ART (techniki sztucznego rozrodu)- jedynie 30,8% (National Data USA). Tu także więc można mówić o pogorszeniu wyników leczenia, które w dodatku idzie w parze z powszechnym utożsamieniem endometriozy z koniecznością przeprowadzania sztucznego zapłodnienia. 

 

Jednak chirurgia to tylko jedna z dziedzin naprotechnologii. Znaczny obszar zainteresowania i pracy w tej gałęzi medycyny stanowią zagadnienia internistyczne, w tym szczególnie pogłębiona, rzetelna i nowoczesna endokrynologia, w której systematycznie doskonalą się lekarze naprotechnolodzy.

Jak powstała i jak rozwija się naprotechnologia?

Mówiąc o naprotechnologii nie sposób nie wspomnieć o jej prekursorze. Jest nim prof. Thomas Hilgers, profesor ginekologii i położnictwa Uniwersytetu Creighton w Omaha, od 1985 dyrektor Instytutu Badań  nad Zdrowiem Reprodukcyjnym im. Papieża Pawła VI Narodowego Centrum Zdrowia Kobiet (Omaha, USA). Razem ze swym zespołem stworzył on podstawy naprotechnologii i pracuje od ok 30 lat nad jej rozwojem i doskonaleniem, by mogła służyć całemu światu medycznemu.  Założony przez niego Instytut Pawła VI stał się światowym sercem naprotechnologii, stanowiąc centrum badawcze, konferencyjne i szkoleniowe. Tam znajduje się zespół laboratoryjny, będący jednostką referencyjną dla USA, i w którym m.in. opracowywane są profile hormonalne. Tam znajduje się także całe zaplecze diagnostyczne, obrazowe, statystyczne, naukowe, endokrynologiczne itp- wykorzystywane szczególnie dla celów badań naukowych służących rozwijaniu i ewaluacji naprotechnologii. W murach Uniwersytetu Creightona natomiast znajduje się niejako część chirurgiczna  – gdzie m.in. prowadzone są szkolenia subspecjalizacyjne lekarzy (mikrochirurgia plastyczna miednicy małej) ,oraz szkolenia studentów medycyny itp.

Jako zwieńczenie dotychczasowych prac prof. Hilgers wydał w 2004 roku bardzo obszerny podręcznik „ The Medical & Surgical Naprotechnology”- zbierający i wykładający bieżące osiągnięcia, odkrycia i metodykę stosowaną w diagnostyce i leczeniu naprotechnologicznym. Obecnie – po upływie 6 lat od ukazania się – podręcznik wymaga już pewnych aktualizacji, ze względu na prężność i dynamikę rozwoju tej gałęzi medycyny.

Oczywiście zgodnie z przyrzeczeniem lekarskim – osiągnięcia i odkrycia medyczne były i są na bieżąco publikowane przez ich autorów w prasie medycznej, w artykułach omawiających konkretne zagadnienia i jednostki chorobowe. Należy przy tym zwrócić uwagę, że artykuły te, jak wszystkie prace medyczne, skupiają się na konkretnym zagadnieniu – np. zaburzeniach dojrzewania owocytu oraz metodach ich diagnozowania – i przez to często nawet nie używają terminu „naprotechnologia”, jednak  nie zmienia to  faktu, iż są one pracami służącymi stwarzaniu i opracowywaniu tej dziedziny.

W jakich schorzeniach może dziś  pomóc naprotechnologia? 

Zakres zastosowań tej dziedziny wciąż się poszerza w miarę postępu badań. Na dzień dzisiejszy wymienia się poronienia nawykowe, zespół policystycznych jajników, bolesne miesiączki, zespół napięcia przedmiesiączkowego, torbiele jajników,  nieregularne albo nieprawidłowe krwawienia, depresję poporodową, zapobieganie porodom przedwczesnym, zaburzenia hormonalne, przewlekłą wydzielinę z dróg rodnych kobiety, niepłodność i inne zaburzenia zdrowotne. Postępowanie naprotechnologiczne zapewnia przy tym całościowe podejście do pacjenta. 

 

Niepłodność została celowo wspomniana na ostatnim miejscu – początkowo bowiem objaw ten wcale nie był celem prac naprotechnologii. Dziś jednak stanowi ona główną przyczynę zgłaszalności pacjentów do lekarzy naprotechnologów.  Niepłodność według naprotechnologii – nie  jest chorobą samą w sobie, lecz jedynie objawem chorobowym. Przyczyn tego objawu może być wiele, i nie wszystkie zostały jeszcze poznane. Jak logiczne i konieczne jest diagnozowanie przyczyny niepłodności, można wyjaśnić na przykładzie bólu kończyny, który również jest objawem. W przypadku bólu nogi nie obcinamy pacjentowi kończyny i nie zastępujemy jej protezą, lecz diagnozujemy przyczynę i ją leczymy. Podłożem tego bólu może być bowiem groźna choroba, np. zakrzepica żylna, której niezdiagnozowanie i nieleczenie jest oczywiście poważnym  błędem. Takie samo podejście powinno obowiązywać w przypadku niepłodności, której podłożem mogą być różne schorzenia, niektóre z nich postępujące i groźne dla zdrowia pacjentki w dalszej perspektywie. Dlatego poważnym zaniedbaniem są próby doprowadzenia do poczęcia starające się niejako ominąć toczącą się chorobę podstawową powodującą niepłodność rodziców, i de facto ignorując istnienie tej choroby zamiast ją leczyć.

 

Jaka jest obecnie skuteczność NaProTechnologii?

Na podstawie danych uśrednionych można ocenić skuteczność naprotechnologii w leczeniu niepłodności następująco: otóż zaobserwowano, że przy stosowaniu samych tylko informacji wynikających z Modelu Creightona w ciągu 6-12 miesięcy ciążę uzyskuje 20-40% małżeństw, mających dotąd problemy z  poczęciem. Natomiast przy zastosowaniu Modelu Creightona połączonego z adekwatnym postępowaniem naprotechnologicznym – ciążę uzyskuje do 70 – 80% małżeństw. Dane te są oczywiście zróżnicowane dla poszczególnych Klinik i ośrodków, a także w zależności od charakterystyki pacjentów. Efekt zależy  m.in. od rodzaju choroby podstawowej, wieku pacjentów, przeszłości ginekologicznej pacjentki itp.

W przypadku szacowania przyczyn leżących u podstaw niepłodności należy zwrócić uwagę na niemal 10 – krotne różnice w tej ocenie między danymi narodowymi USA a danymi uzyskanymi dzięki pogłębionej diagnostyce naprotechnologicznej, w szczególności w odniesieniu do endometriozy oraz zaburzeń owulacji: wg danych narodowych USA endometrioza odpowiada za 5-8 % przypadków niepłodności, zaburzenia owulacji- za 6%. Natomiast wg danych naprotechnologicznych endometrioza odpowiada aż za 77% przypadków niepłodności, a zaburzenia owulacji za 56%. Oczywiście znane są także różne inne przyczyny niepłodności, przy czym często stwierdzane jest współistnienie u danych pacjentów więcej niż jednej przyczyny jednocześnie. 

Jak wygląda podstawowy program diagnostyczno – leczniczy w naprotechnologii?

Pierwszy i podstawowy etap to uzyskanie kart obserwacji cyklu wg Modelu Creightona (CrMs), w trakcie standaryzowanego szkolenia przez specjalnie przygotowanego, certyfikowanego instruktora, wg ściśle określonego superwizowanego protokołu. Model Creightona nie jest czymś, czego można się nauczyć samemu z książki – z dotychczasowego doświadczenia lekarzy naprotechnologów wynika, że wszystkie pary, które próbowały nauczyć się tego bez instruktora, niestety miały kiepskie efekty nie nadające się do oceny medycznej. Instruktor staje się na kilka miesięcy nieodłącznym partnerem małżeństwa w uczeniu się i korektach obserwacji – tylko w ten sposób możemy uzyskać rzeczywiście standaryzowany obiektywny zapis. 

 

Kolejny krok to spotkanie z lekarzem naprotechnologiem, wyszkolonym i certyfikowanym, który potrafi prawidłowo zinterpretować zapisy w świetle stale aktualizowanej wiedzy i przeprowadzić adekwatne badania dodatkowe – hormonalne, obrazowe itp. – zawsze w korelacji z bieżącym cyklem kobiety wg karty Creightona. W razie potrzeby ewentualnie zlecana jest laparoskopia bliskiego kontaktu lub SelektywneHSG – celem ustalenia szczegółowej diagnozy. Dalszy krok to leczenie zdiagnozowanych  chorób organicznych, a następniecelowane, ściśle skorelowane z cyklem, leczenie hormonalne cykl po cyklu, oraz korekta zdiagnozowanych zaburzeń funkcji organów.

Powyższy program diagnostyczno-leczniczy trwa średnio 12 miesięcy, może trwać do 72 miesięcy, wymaga więc cierpliwości zarówno ze strony pacjentów, jak i zespołu lekarskiego. Ważnym elementem prowadzenia małżeństw jest także odzyskanie właściwego nastawienia do swojej płodności i relacji małżeńskich, tak aby nie przyjmować postawy „produkowania dziecka”, o czym stara się przypominać instruktor lub lekarz.

W przypadku braku powodzenia po 72 miesiącach proponowana jest adopcja, która wśród pacjentów naprotechnologicznych jest wyraźnie łatwiej akceptowana, co – jak wynika z badań- jest owocem pogłębionej  znajomości swojego organizmu oraz rozumienia przyczyn niepłodności.

NaProTechnologia a techniki sztucznego rozrodu (ART).

Porównując skuteczność naprotechnologii i procedury in vitro w leczeniu niepłodności, można podsumować, że skuteczność naprotechnologii jest ok 1,5 -2 x większa od skuteczności procedury in vitro, co w dużym stopniu związane jest z pogłębioną, trafną diagnozą i leczeniem prowadzonym w korelacji z cyklem. Jak już wspomniano – dzięki przedstawionemu powyżej programowi postępowania jedynie 5 % pacjentów otrzymuje diagnozę „niepłodność idiopatyczna”, czyli ok 4x mniej niż w zwykłych klinikach ginekologicznych.  U pacjentów po przebytej procedurze in vitro wyniki leczenia są niestety gorsze – w zależności od ilości przeprowadzonych procedur skuteczność naprotechnologii wynosi 20-30% – jest to jednak ilość osiągniętych żywych urodzeń, a nie samych uzyskanych ciąż. 

 

Różnica w stosunku do procedury in vitro jest widoczna także w ilości ciąż mnogich, które jak wiadomo nie są obojętne zarówno dla przebiegu ciąży jak i zdrowia dziecka: w przypadku naprotechnologii jest to jedynie 3,4% ciąż- głównie bliźniaczych, natomiast w przypadku procedury in vitro- aż 21%. Chociaż rodzice często cieszą się z większej ilości potomstwa – to jednak proces rozwoju tych dzieci nie jest taki sam jak pojedyńczego, donoszonego noworodka. Jak pokazują dotychczasowe badania – nawet w przypadku ciąż pojedyńczychdzieci poczęte w wyniku leczenia naprotechnologicznego są zdrowsze, podczas gdy te poczęte drogą in vitro ponoszą statystycznie wyższe ryzyko chorób.

Podstawową  jednak różnicą pomiędzy technikami ART (technikami sztucznego rozrodu – np. in vitro czy inseminacja) a naprotechnologią jest fakt, żenaprotechnologia oferuje rzeczywiste leczenie choroby podstawowej będącej przyczyną niepłodności, podczas gdy techniki ART de facto nie są leczeniem, lecz próbują jednorazowo zastąpić płodność, pozostawiając istniejącą chorobę bez leczenia. Jak zauważył prof. Jan Oleszczuk, Konsultant Wojewódzki w dziedzinie Ginekologii i Położnictwa w Lublinie – utożsamianie pojęć „leczenie niepłodności” i „techniki sztucznego wspomagania rozrodu” jest błędem językowym i merytorycznym. Pojęcia te funkcjonują osobno np. w USA czy w innych krajach, natomiast w Polsce błąd ten nadal jest obecny i wymaga sprostowania.

Pojawia się pytanie – dlaczego naprotechnologia nie jest jeszcze zbyt szeroko rozpowszechniona na świecie i wśród lekarzy, w stosunku do popularności sztucznego wspomagania rozrodu? Zdaniem naprotechnologów jest wręcz przeciwnie – dziedzina ta jest obecnie zaskakująco rozpowszechniona w stosunku do tego, jak mało miała czasu na ekspansję. Procedury in vitro i inseminacji wdrażane są od lat 80-tych, natomiast podręcznik Naprotechnologii wydano dopiero niecałe 6 lat temu, a już istnieje prawie 300 klinik i przychodni naprotechnologii na świecie, z czego w samych USA, gdzie naprotechnologia się narodziła i miała szansę wcześniej się rozpowszechniać – jest ich już ok. 200.

Jest to więc niezmiernie dynamiczny rozwój, po którym można spodziewać  się ogromnej popularności naprotechnologii w perspektywie adekwatnego czasu, szczególnie ze względu na umożliwianie przez nią rzeczywistego leczenia istniejących chorób i zaburzeń.

 

Barbara Waloch, serwis http://polka1.pl

za zgodą Instytutu Pawła VI, 2010

Możesz śledzić komentarze do tego wątku poprzez subskrypcję RSS 2.0. Możesz napisać komentarz lub wysłać trackback ze swojej strony.
Napisz komentarz