Naprotechnologia. Radość Bożego Narodzenia to doświadczenie niezwykłe. Banalne? Niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli samemu długo oczekuje się na własne dziecko. Wtedy czas świąteczny budzi refleksję o pięknie nowego życia.
Gdy Kamila i Ryszard opowiadają o swoim doświadczeniu, łzy same cisną się do oczu. Mają nadzieję, że ich historia pomoże podjąć decyzję o leczeniu naprotechnologicznym choćby jednej parze. – To działa – przekonują. W ostatnich tygodniach głośno jest o wygaszaniu rządowego programu finansowania in vitro na rzecz programu wspierania prokreacji, który opierać się ma na leczeniu, a nie sztucznym zapłodnieniu. Ta opowieść jest zapewne jednym z wielu świadectw, że naprotechnologia to nie „metoda kościółkowa” o wątpliwej skuteczności.
Rodzicielstwo to dar
Ryszard i Kamila Tomasiowie mieszkają w Rogowie Wołowskim k. Wińska. Są małżeństwem od czterech lat, a pięć miesięcy temu urodził się im syn – Dominik Bartłomiej. Aby się począł, jego rodzice musieli się mocno postarać. – To, że będziemy mieli problemy z poczęciem dziecka, czuliśmy długo przed diagnozą lekarską – zarówno ja, jak i moja żona – mówi Ryszard. Czytaj dalszą część wpisu »


Kiedy prawie 5 lat temu stojąc z mężem przed ołtarzem przysięgaliśmy sobie miłość, wierność… oboje wiedzieliśmy, że bardzo chcemy mieć dzieci. Zaraz po ślubie zaczęliśmy starania o upragnione maleństwo. Minął miesiąc, drugi, trzeci, kolejne… i nic. Zaczęliśmy się obawiać, że coś może być nie tak. I było. Chodząc do tzw. specjalistów wszyscy oferowali nam jedynie in-vitro dając 30% szans na poczęcie. Z wielu względów na in-vitro się nie zdecydowaliśmy więc pozostał nam smutek, płacz, żal, pytanie dlaczego my i próbowanie pogodzić się z tym, że nie dane nam będzie cieszyć się rodzicielstwem. Kiedy pomału emocje opadały i zaczęliśmy się godzić z rzeczywistością w jednym z programów tv zobaczyliśmy materiał o Naprotechnologii. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego by nie spróbować ? Co nam szkodzi ? I poszliśmy. Na początek spotkanie informacyjne, później wprowadzające….. w listopadzie 2012 r rozpoczęliśmy przygodę z Naprotechnologią. Wiele spotkań z instruktorem modelu Creighton, Panią Agnieszką, długie rozmowy, codzienne obserwacje pomagające poznać nam cykle naszej płodności. Po pierwszej wizycie u Pana Doktora wyszliśmy z plikiem zaleceń, czekała nas długa i żmudna diagnostyka, ale nie poddaliśmy się. Po cichu wierzyłam, że się uda i całkowicie poddałam się zaleceniom Pana Doktora. Nie dyskutowałam, nie zamęczałam pytaniami – działałam 😉 W grudniu 2014 roku urodził się nasz syn, nasz cud, nasz największy skarb. Janek jest zdrowym, radosnym chłopcem co chyba najbardziej cieszy rodziców. Cieszę się i jestem dumna z siebie i z męża, że mimo wielu momentów załamania nie poddaliśmy się. Dziś jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie 😉 Wszystkim parom życzymy tak szczęśliwego zakończenia.

