Naprotechnologia. Radość Bożego Narodzenia to doświadczenie niezwykłe. Banalne? Niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli samemu długo oczekuje się na własne dziecko. Wtedy czas świąteczny budzi refleksję o pięknie nowego życia.
Gdy Kamila i Ryszard opowiadają o swoim doświadczeniu, łzy same cisną się do oczu. Mają nadzieję, że ich historia pomoże podjąć decyzję o leczeniu naprotechnologicznym choćby jednej parze. – To działa – przekonują. W ostatnich tygodniach głośno jest o wygaszaniu rządowego programu finansowania in vitro na rzecz programu wspierania prokreacji, który opierać się ma na leczeniu, a nie sztucznym zapłodnieniu. Ta opowieść jest zapewne jednym z wielu świadectw, że naprotechnologia to nie „metoda kościółkowa” o wątpliwej skuteczności.
Rodzicielstwo to dar
Ryszard i Kamila Tomasiowie mieszkają w Rogowie Wołowskim k. Wińska. Są małżeństwem od czterech lat, a pięć miesięcy temu urodził się im syn – Dominik Bartłomiej. Aby się począł, jego rodzice musieli się mocno postarać. – To, że będziemy mieli problemy z poczęciem dziecka, czuliśmy długo przed diagnozą lekarską – zarówno ja, jak i moja żona – mówi Ryszard. Czytaj dalszą część wpisu »